Wybaczcie, ze tak dlugo nie pisalam. Wytlumaczenie jest bardzo proste: byczyłam sie na stokach alpejskich. Niczym malutki, pulchniutki, puszysty świstak.
I tutaj zacny i inteligentny czytelniku, winneś zwrócić uwagę że świstaki się nie mogą byczyć. Bo raz, że mogą co najwyżej świstaczyć się (brzmi to troszkę świntuszkowato :) ), a dwa że te malutkie, pulchniutkie i puszyste stworzątka dość sporo pracują by tak wyglądać.
I z powyższego akapitu wychodzi, że:
a) też się nie byczyłam, nawet nie świstaczyłam, a uczyłam jeździć na snowboardzie
b) tak, tak widziałam świstaki! Takie piękne były, puchate, ino by tarmosic! mama i tatuś i sądząc po ilości sianka wnoszonego do norki, nie nudzili się nic a nic przez zime
Byliśmy z mym Lubym na wyjeździe ze znajomymi i całą masą innych ludzi (bo to zorganizowany wyjazd był). Stoki były, śnieg był, wyciągi ciut przedpotopowe, ale dzieki temu miałam szkołę przetrwania więc liczy się na plus. I dzieki temu że wyjazd zorganizowany - był turniej pokera i chwaląc się zajęłam w nim 4 miejsce (na ok 40 osob).
A tutaj troszkę zdjęć:
Było naprawdę pięknie. No i troszkę nauczyłam się jeżdzić, nie łamiąc sobie nic przy tym. Siniaków nie wspominam.
Ale dobry czas sie skończył, pora wracać do pracy. USA przywitały mnie wyjątkowo podłą pogodą (patrz załącznik 1) i tak trzymało do wczoraj... popołudniu zaczęło sie przejaśniać a dziś rano wyszło słońce! Wsiadłam do pociągu bylejakiego i po 50 minutach wyszłam w rozświetlony Nowy Jork.
Po mszy w bazylice św. Patryka (nadal utrzymuje, że jest to najpiekniejszy kościół na świecie) udałam się sprawdzić czy metro nowojorskie jest tak bezproblemowe jak londyńskie (nie, nie jest) i pojechać nim na dolny Manhattan. Plan na dzisiejszy dzien: obadać dolną częśc Manhattanu. Bez zbędnego pośpiechu. A żeby obadać coś bez presji, fajnie jest złapać dystans.... więc wskoczyłam w prom na Staten Island by popatrzeć na Manhattan z odległości. I przy okazji pomachać Damie z Pochodnią (aka Marla Hootch). Przejażdżka promem przy takiej pogodzie to czysta przyjemność:
Dalej poszłam sobie przez Battery Park, pod Wall Street mijając po drodze Dziewczynkę i biednego, molestowanego byka (ludzie mu macają wszystko...).
Giełda w niedzielę jest chyba najspokojniejszym miejscem w całym mieście. Ledwo ją zauważyłam. Ciekawe jak wygląda w tygodniu...
I doszłam do ostatniego punktu programu czyli One Trade Center oraz pomnik 9/11 (patrz zał. 2):
Taka śliczna wiosna idzie :) od razu lepiej po takiej niedzieli iść w poniedziałek do pracy. Zwlaszcza, że znowu tydzień deszczu się zapowiada.